Naszyjnik z randomowo dobranych koralików w odcieniach zieleni, turkusu, złota i czerni zrobiłam dla siebie samej. To zaległa praca, bo powstała gdzieś na przełomie listopada i grudnia. Końcówki wydziergałam z moherowej włóczki; po sflicowaniu w gorącej kąpieli nabrały pożądanego wyglądu:)
Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny. Ostatnio bywacie tu częściej niż ja...
Genialny! bardzo ładnie się prezentuję. A jak nosi?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ślicznie wygląda. Czy dzieki takiej końcówce mniej drapie w szyje?
OdpowiedzUsuńPiękny kolor i efekt końcowy, no i oryginalne końcówki. Też od razu pomyślałam, że one nie drapią w skórę:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie dobrane kolory :)
OdpowiedzUsuńBosssski :)
OdpowiedzUsuńJako fanka numer jeden wszystkiego w kolorze szmaragdowym, pozostaje mi tylko powiedzieć: "ach, jaki piękny...".
OdpowiedzUsuńTeraz już o nim będę marzyć. Szczególnie, że sama do tej pory nie zrobiłam nic w tej technice, a marzy mi się to strasznie!
pozdrawiam,
Ag.